niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 4
Nigdy bym nie pomyślała, że kiedyś jeszcze go zobaczę.. To bolało, cholernie..A myślałam, że taka osoba jak ja nie może cierpieć..Wszystkie wspomnienia wróciły wraz z jego widokiem, nie mogłam już opanować łez. Spływały jedna za drugą po moim policzku i spływały na bluzkę, która już była mokra od słonych łez..Nie mogłam znowu wracać do tego co było, nie mogę. Musze być silna. Otarłam łzy i poszłam się wykąpać. Choć łzy cisnęły mi się do oczu to nie wypłynęły z zaczerwienionych oczu. Nie mogłam na to pozwolić. Przez taki czas dawałam sobie rade więc teraz też Musze. Wyszłam przebrana w czyste ciuchy.
Zrobiłam sobie płatki z mlekiem, niechętnie zjadłam i poszłam pobiegać. Bynajmniej tak to miało wyglądać ale spacerowałam ulicami miasta i myślałam nad sobą. Od czego się zaczęła praca u Ted`a, dlaczego moi rodzice się rozwiedli, dlaczego mój brat mnie zostawił. Już nie płakałam ale bolało mnie to tak cholernie, że nie miałam żadnej bliskiej mi osoby. Wróciłam do domu około 21 i od razu poszłam do sypialni. Rzuciłam się na łóżko i zasnęłam. Następnego dnia obudziłam się w świetnym humorze, dopóki nie przypomniało mi się,  że to już dzisiaj...Mam jechać do tego gościa, nastraszyć go i to z tym dupkiem Niallem. Nie wytrzymam z nim tyle czasu, jest strasznie irytujący. Ubrałam się, na szczęście lekcje kończyłam o 13 więc miałam czas aby iść sobie kupić coś na imprezę a później od razu do Teda po adres. W szkole jak zwykle zobaczyłam niebieskookiego blondyna, który zawzięcie próbował zacząć ze mną rozmowę ale go ignorowałam. Nie chciałam wdawać się z nim w żadną rozmowę bo to by się źle dla niego skończyło. Po lekcjach poszłam od razu do swojego samochodu i pojechałam do centrum handlowego. Chodziłam od sklepu do sklepu nie mogąc nic znaleźć aż w końcu moją uwagę przykuła sukienka, biała w delikatne kwiaty. Od razu ją kupiłam i w tym samym stylu szpilki. Zadowolona z zakupów wstąpiłam jeszcze do
kawiarni po kawę na przebudzenie i od razu ruszyłam w stronę auta. Wpadłam na jakiegoś chłopaka i torby od razu znalazły się wraz ze mną na ziemi.
-Uważaj jak chodzisz!-krzyknęłam i podniosłam wzrok na chłopaka z burzą loków na głowie. Nie to nie może być on, to nie możliwe.
-Przepraszam-wyciągnął rękę i mnie podniósł. Nie chciałam wierzyć, że to może być on. On pracował dla Jason`a, wroga Ted`a. Nigdy nie miałam okazji go poznać ale nie sądziłam, że może być aż tak przystojny. Chwila. Co ty pieprzysz Dar! Opanuj się. To jest wróg Ted`a czyli również twój!
-Przepraszam muszę już iść-szybko odeszłam posyłając mu najmilszy uśmiech jaki potrafiłam wydobyć z siebie i  podbiegłam do auta, wsiadając i gwałtownie ruszając. Na szczęście bardzo szybko podjechałam pod dom Ted`a. Wysiadłam z samochodu i weszłam do domu szukając Ted`a aby podał mi adres. Jednak nie jego zastałam tylko Niall`a, który jak dobrze zauważyłam czekał na mnie.
-Co tak długo?-spojrzał na zegarek
-Zamknij się, jestem przed czasem-syknęłam biorąc kartkę ze stołu z adresem i poszłam do auta. Czekałam aż blondyn wsiądźcie i ruszyłam. Znam ten adres, tylko nie mogę sobie przypomnieć skąd. Jak dojechaliśmy pod ten dom już wiedziałam. Należał do samego Jason`a. CO kurwa? Dlaczego tutaj? Czyżby Ted pomylił adresy?
-Co jest do cholery, to dobry adres?-zapytałam się chłopaka.
-Tak, tą karteczkę dał mi Ted oraz broń. Masz swoją?-zapytał a ja głośno przełknęłam ślinę.
-Tak, zawsze ją mam przy sobie-otworzyłam drzwi i prawie wyskoczyłam z auta. Blondyn poszedł w moje ślady i za chwile staliśmy przed drzwiami czekając aż nam ktoś  otworzy. Tak jak sądziłam, nikt nie otwierał to weszłam niepewnym krokiem i od razu ruszyłam w stronę biura Jason`a. Znałam ten dom bardzo dobrze. Tyle razy mnie  namawiał abym dołączyła do niego ale ja nie chciałam. Nie zgadzałam się na to co bardziej wyprowadzało go z równowagi. Otworzyłam drzwi kopnięciem i ukazała mi się potężna sylwetka mężczyzny.
-Spodziewałem się Ciebie-no tak pewnie wiedział o tym, tylko szkoda, że ja nic nie wiem co mam robić.
-Czego kurwa chcesz?-syknął Niall. Nie wiedziałam, że może być tak arogancki.
-Chcę z wami porozmawiać. Usiądźcie.-pokazał na dwa krzesełka stojące na przeciwko jego biurka.- Więc zacznijmy od tego, że.
------------------------------
No to mamy 4 a nadal słabo z komentarzami. Co sie dzieje?:((((

piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 3
Bałam się tego co za chwile mam usłyszeć. Usiadłam w salonie na kanapie a oni na przeciwko mnie. Zrobiło mi się sucho w gardle i zaczęłam się denerwować.
-Czemu go uderzyłaś?-dopiero teraz spojrzałam na twarz chłopaka, który miał rozciętą wargę.
-Niech na drugi raz uważa jak się do mnie odzywa i niech mnie nie prowokuje-odparłam szybko
-On miał za zadanie sprawdzić Twoją cierpliwość, Dar a nie musiałaś do niego od razu lecieć z pięściami-spojrzał na mnie wzrokiem pełnym bólu? Chyba tak to mogę uznać.
-Wiesz dobrze, że bardzo szybko można mnie wyprowadzić z równowagi a wtedy nad sobą nie panuje, więc po co to całe sprawdzenie?-spojrzałam na blondyna, który patrzył się w podłogę.
-Wiem ale musiałem się upewnić, a teraz my idziemy do siebie a Ty spać-odparł żegnając się i wychodząc.
Czy on mi nie ufał? Nie mam głowy do myślenia. Ułożyłam się wygodnie w łóżku  i zasnęłam. Rano budząc się z dziwnym humorem wiedziałam, że ten dzień za dobry nie będzie. Ubrałam się, spakowałam śniadanie i ruszyłam w stronę nienawidzonej szkoły. Wolałabym chodzić gdzie indziej niż do tej budy. Pomimo, że nauczyciele uważają się za  niewiadomo co to jeszcze Ci ludzie, którzy na każdym kroku kogoś oceniają nie rozmawiając z nim ani razu i plotkują na temat o którym nie mają żadnego pojęcia. Męczy mnie ta szkoła, marze tylko aby ją skończyć. Weszłam do budynku i pierwsze co zwróciło moją uwagę to duża grupka ludzi, która była zainteresowana czymś co w środku niej stało. Podeszłam z zaciekawieniem ale nie przewidywałam takiego widoku. Stał tam ten dupek Niall...Dziewczyny patrzyły na niego z takim pożądaniem jak na nikogo innego. No super niech jeszcze zacznie chodzić ze mną do klasy to wtedy będę najszczęśliwszą osobą na świecie. Poszłam na lekcje po dzwonku. Weszłam do sali i momentalnie chciałam
z niej wyjść. Siedział tam blondyn, któremu minionego  wieczoru przywaliłam w twarz z pięści. Przewróciłam oczami jak głupi uśmieszek pojawił się na jego twarzy w momencie kiedy na mnie spojrzał.
-Możesz usiąść panno? Dopiero co przyszłaś a już szopki odstawiasz-odezwała się pani Beer
-Trochę grzeczniej proszę, nie jestem gównem dla pani tylko uczennicą do której należy mieć szacunek- cała
klasa w tym momencie się na mnie spojrzała a ja usiadłam w swojej ławce. Pani nic się później nie odezwała po mojej odpowiedzi tylko prawie oczy jej na wierzch wyskoczyły. Lekcje minęły szybko prócz tego, że wylądowałam u pedagog za to jak się odezwałam do matematyczki. Jak tak się bawimy to do końca roku ze mną nie będzie miała spokoju i w każdym możliwym momencie umilę jej życie. Dlatego nie lubiłam tej szkoły. Wracając do domu wstąpiłam do centrum handlowego myśląc co sobie kupić na jutrzejsze zadanie. Wybrałam czarne rurki, białą bluzkę i czarną skórzaną kurtkę. Wychodząc ze sklepu wpadłam  na jakiegoś chłopaka.
-Uważaj jak chodzisz-wycedziłam zanim spojrzałam w górę i zobaczyłam kto to jest.
Był to chłopak z gangu, który prowadził wróg Ted`a. Musze przyznać, że całkiem przystojny z niego chłopak.
-Przepraszam. Nic Ci nie jest?-uśmiechnął się ukazując swoje dołeczki w policzkach.-A tak w ogóle to jestem Harry-wyciągnął swoja dłoń w moją stronę. Niepewnie ją uścisnęłam i odwzajemniłam uśmiech. Jak
taki miły chłopak może być w gangu? W tym momencie również sobie przypomniałam o Niallu. No najwidoczniej może.
-Um..ja już Musze iść, cześć-zaczęłam iść szybciej kiedy zorientowałam się, że ten typ idzie za mną. Praktycznie wbiegłam na parking odnajdując swoje auto i odjeżdżając z parkingu galerii. Czego ten typ ode mnie chciał? Z przemyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu, pomyślałam, że to może być Ted ale jednak to była Oliwia, moja przyjaciółka.
-Cześć Dar-usłyszałam jej miły głos w słuchawce
-Cześć, co słychać?-odpowiedziałam
-Nic ciekawego, dzwonie aby Ci powiedzieć, że jutro jest impreza u mojego chłopaka kolegi o 20 więc mogłabyś wpaść, będziesz?-jaka impreza?
-Będę! Dobra kończę pa-rozłączyłam się i podjechałam na podjazd mojego domu. Stało tam dotąd mi nieznane auto. Niepewnie weszłam do domu, który był otwarty. Pewnie zapomniałam zamknąć drzwi. Weszłam do salonu i doznałam szoku, stał w nich mój starszy brat, który zostawił mnie wtedy kiedy był mi najbardziej potrzebny.
-Cześć Dar, jak Ty wyrosłaś. Cycki też Ci urosły-uśmiechnął się
-Czego tutaj szukasz? Zjawiłeś się akurat w tym momencie kiedy wyszłam na prostą i jakoś sobie radze a jak Cie potrzebowałam to Cie nie było. Więc zanim zrobię Ci krzywdę to radze Ci wypierdalać z mojego domu-wycedziłam pokazując ręką w stronę drzwi. Wyszedł nic nie mówiąc. Właśnie o to mi chodzi. Do tej pory myślałam, że jestem silna ale teraz po moim policzku spłynęły pojedyncze łzy. Wybiegłam za nim
ale jego ani samochodu już nie było..Żałowałam tego co przed chwilą powiedziałam, pomimo tego, że mnie zostawił kocham go nadal. Zanim zniknął byliśmy sobie bardzo bliscy, nie jak rodzeństwo tylko jak przyjaciele..O wszystkim rozmawialiśmy, wszędzie razem wychodziliśmy mimo tak dużej różnicy wieku..Nigdy bym nie pomyślała, że kiedyś jeszcze go zobaczę..
---------------------------
No to mamy 3 rozdział, bardzo mi smutno z tego powodu, że jest tak mało komentarzy. Mam nadzieje, że się poprawicie:(

środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 2.
-Ted słuchaj o co chodzi z tą paczką?-szybko wydusiłam z siebie pytanie jak usłyszałam, że odebrał.
-Szykuje się niezła akcja za dwa tygodnie ale szczegóły powiem Ci jak wykonasz to zadanie-jaka akcja do cholery?!- A teraz kończę, cześć-usłyszałam jedynie i się rozłączył.
O co chodzi z tą akcją? Kończę 18 lat i najszybciej jak tylko mogę uciekam stąd, nie będę przez całe życie maczała ręce w jego brudach. Schowałam paczkę do sejfu i zaczęłam rozpakowywać zakupy. Po dłuższych przemyśleniach doszłam do wniosku, że zrobię żeberka w winie a na pod wieczorek lody z bitą śmietaną, owocami i cappuccino. Jak skończyłam przygotowywać, nałożyłam sobie na talerz i zaczęłam zajadać.
Niestety przerwał mi dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć a tego widoku się nie spodziewałam. Niall we własnej osobie stał teraz przed moimi drzwiami czekając aż go wpuszczę do środka jednak gapiłam się na niego jak bym ducha  zobaczyła.
-Mm co tak pachnie?-zaciągnął powietrze nosem
-Ugotowałam sobie obiad, nie spodziewałam się akurat Ciebie tutaj-pokazałam na niego palcem i zaprosiłam go do środka.
-Zjesz ze mną?-oby nie, zapytałam jedynie z grzeczności, której nie posiadam za wiele.
-Oczywiście bo przez te zapachy aż zgłodniałem-odparł  łapiąc się za brzuch.
Odwróciłam się z wymalowanym na twarzy grymasem i  przewróciłam oczami. Blondyn powędrował za mną a ja mu podałam talerz i usiadł naprzeciwko mnie przy stole.
-Co Cie tu sprowadza?-zapytałam się jak narazie grzecznie
-Wpadłem bo byłem blisko-odparł
-Skąd do cholery w ogóle wiesz gdzie mieszkam?-podniosłam głos.
-Ted mi powiedział-mruknęłam pod nosem niezadowolona.
Dalej w ciszy skończyłam i wrzuciłam brudne talerze do zmywarki przy okazji nakładając pod wieczorek. Nie byłam jakoś zachwycona jego obecnością w moim domu, nie pasował mi ten chłopak. Coś czułam, że się nie dogadamy. Skończyłam jeść w ciszy wrzuciłam kolejne naczynia do zmywarki i ją włączyłam. Podreptałam na górę po książki i zeszłam na dół, siadając obok niebieskookiego na kanapie. Bacznie mi się
przyglądał co mi nie za bardzo pasowało, irytowało mnie to. Nigdy nie lubiłam jak ktoś się na mnie gapił i to
jeszcze tak perfidnie.
-Co się tak gapisz?-spytałam z poirytowaniem
-A co zabronisz mi?-odpowiedział oschle
-Jak masz zamiar tak się na mnie gapić to lepiej stąd wypierdalaj zanim Ci chłopczyku zrobię krzywdę-spojrzałam na niego ironicznie się uśmiechając
-Krzywdę to możesz sobie zrobić, mi byś nie dała rady lalunio-ale mnie ten człowiek wkurwia
-Lepiej stąd wypierdalaj zanim Ci nakopie-czułam coraz większość złość, która przeszywała moje ciało
-Nie wyjdę stąd o ile sam tego nie zachce-uśmiechnął się głupkowato a ja w tym momencie straciłam nad sobą panowanie.
Złapałam go za bluzkę i pchnęłam w stronę drzwi wejściowych, przy których zaraz się pojawiłam, otworzyłam je i wypchnęłam za nie blondyna, któremu przywaliłam w twarz z pięści. Nikt w moim domu nie będzie się tak do mnie odzywał, nikt nie pozwolę sobie na to a tym bardziej takiemu zadufanemu w sobie dupkowi jakim jest Niall. Wróciłam do książek już nieco uspokojona i zaczęłam odrabiać lekcje. Spakowałam potrzebne mi książki do torby i pobiegłam do łazienki się wykąpać. Założyłam świeżą bieliznę i ubrałam na siebie bluzkę a włosy związałam w zwykłego koka. Nie lubiłam spać w rozpuszczonych włosach. Nie wiedziałam gdzie jest mój telefon więc zaczęłam go szukać, po chwili znalazłam go w kuchni. Spojrzałam na wyświetlacz 2 nieodebrane połączenia od Ted`a.
-Kurwa-syknęłam.
No to mam przejebane, pewno ten dupek poskarżył się Ted`owi. No to super albo mnie znowu pobije do nie przytomności albo mi wpuści kule w głowę. Wkurzona poszłam do łóżka ignorując dzwoniący co chwila telefon. Nastawiłam sobie budzik i próbowałam zasnąć ale obudził mnie dzwonek. Jest 2 w nocy, kto o tej godzinie przychodzi? Wnerwiona wstałam z łóżka i schodząc po schodach zapaliłam światło. Otworzyłam drzwi a w nich stał Ted z Niallem. No to mam przesrane.
-Czego chcecie o tej godzinie? Zapomniałeś, że mam szkołę i rano muszę wstać?!-syknęłam zaspanym głosem
-Nie drzyj na mnie swojej parszywej mordy. Mamy sobie z Tobą do pogadania-wszedł do środka nie zauważając mojego sprzeciwu. Bałam się tego co za chwile mam usłyszeć.

-------------------------------------------
No to jest mi smutno, jeden komentarz tylko pod 1 rozdziałem. Mam nadzieje, że się jakoś zrehabilitujecie i będzie więcej komentarzy bo to na prawdę motywuje.:)

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 1.
Siedziałam w swoim pokoju czekając na telefon od Ted`a.Miał do mnie jakąś sprawę. Nie wiedziałam co to ma być,może kolejne zadanie? Oby nie bo tak się tego boje..Nie chciałam tego robić ale wychowałam się z nim odkąd pamiętam.Przeszły mnie dreszcze jak poczułam wibracje telefonu. Pośpiesznym ruchem reki odebrałam połączenie od mojego "szefa".
-Darylin bądź u mnie o 15-powiedział ochrypłym głosem
-Dobrze, będę-niepewnie się rozłączyłam bojąc się jego reakcji.
Miałam jeszcze godzinę, wyszykowałam się i mogłam już jechać. Droga okropnie mi się dłużyła ale po chwili
zobaczyłam duży, jedno piętrowy budynek w barwie czarnej. Serce zaczęło mi bić szybciej, zaschło w gardle jak przekroczyłam próg drzwi i szłam długim wąskim korytarzem. Delikatnie zapukałam w drzwi i po chwili usłyszałam donośnym, szorstkim głosem "proszę" głośno przełknęłam ślinę i niepewnie otworzyłam drzwi wchodząc do środka pomieszczenia. To jako jedyne pomieszczenie w tym domu nie było czarno-
białe. Ściany były w beżowym kolorze a na podłodze rozciągał się fioletowy, miękki dywan.
-Usiądź-powiedział swoim szorstkim i oschłym głosem, po którym dostawałam zawsze dreszczy.
-Mów co chciałeś bo za dużo czasu nie mam-powiedziałam szybkim, pewnym siebie głosem.
-Grzeczniej-syknął przez zęby- Musisz kogoś poznać. Jest to mój kuzyn, rodzice jego zginęli w wypadku, a ze nie ma innej rodziny to ja jestem jego opiekunem prawnym.-no to zajebiście chłopak trafił. Jeszcze daj mu granat do łapy i niech wysadzi pół miasta.- Oczywiście będzie z Tobą pracować-uśmiechnął się ironicznie.
-Ale on jest nie doświadczony-jęknęłam
-Jest bardziej doświadczony niż ty Dar-odetchnął głośno wzdychając.
Dlaczego akurat ze mną? Rany jak ja jego nienawidzę. Jak sobie przypominam ile razy leżałam w kałuży krwi na podłodze pobita przez niego prawie do nie przytomności to aż mnie mdli. Ten skurwysyn nie ma żadnych skrupułów, najważniejsza jest dla niego kasa. Jak coś pójdzie źle albo nie dostarczę kasy na czas to nikt inny za to nie odpowiada tylko ja. Wstał i wyszedł dumny z siebie ale za chwile wrócił znowu z tym ironicznym uśmieszkiem na jego parszywej mordzie. Chłopak o blond włosach wszedł do
pomieszczenia. Jego niebieskie oczy były tak intensywne, że aż oczy bolały. Oby dwie ręce miał w tatuażach, kolczyk w wardze, białą obcisłą podkoszulkę na swoim wyrzeźbionym torsie. Był wyższy ode mnie.
-Cześć, jestem Niall-odparł szybko.
-Darylin-posłałam mu delikatny uśmiech, który odwzajemnił chłodnym uniesieniem swoich pełnych, malinowych ust. Próbowałam jakie kolwiek emocje wyczytać z jego twarzy ale nic, tak jak by próbował ukryć emocje za maską.
-Ja już musze iść, jutro mam szkoła-wstałam szybko i już dochodziłam do drzwi kiedy usłyszałam głos.
-I pojutrze masz zlecenie, dopilnuj tego Dar-skrzywiłam się na samą myśl o tym co mam zrobić, pożegnałam się i jak najszybciej mogłam poszłam do samochodu i wyjechałam z piskiem opon z podjazdu.Niby ten chłopak ma brać zemną udział w akcjach? Co on zrobi? Poprosi grzecznie o pieniędzy czy kurwa zaparzy herbatkę i przyniesie ciasteczko? Nie ma takiej opcji żebym z kimś pracowała ale gdybym się sprzeciwiła Ted`owi to leżałabym na ziemi nie wiedząc co się w okół mnie dzieje. Podjechałam pod swój dom ale przypomniałam sobie, ze nie mam nic do jedzenia. Podjechałam pod pierwszy lepszy market i wyszłam z pełnymi reklamówkami zakupów. Wrzuciłam torby do bagażnika i wskoczyłam na siedzenie kierowcy. Zatrzymałam się pod domem i zaskoczyła mnie paczka pod drzwiami. Wzięłam zakupy z bagażnika i weszłam do domu odkładając je na blat i wracając po paczkę. Jestem ciekawa co tam było. odpakowałam i
ujrzałam cztery czarne walizki..Już mogłam się domyśleć co w nich było. Otworzyłam jedną i zobaczyłam trzy bronie, w drugiej były naboje a w trzeciej granaty. Chwila, chwila granaty?! Po cholerę jasną mi granaty?! Ludzi będę wysadzać?! Złapałam za telefon i od razu wybrałam numer Ted`a.
-Ted słuchaj o co chodzi z tą paczką?-szybko wydusiłam z siebie pytanie jak usłyszałam, że odebrał.

-------------------------------------------
No to tak mamy pierwszy rozdział, mam nadzieje, że wam sie spodoba. Komentujcie bo to bardzo motywuje. 5 komentarzy następny rozdział! :)