poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 10.
Nie moge otworzyć oczu. Co sie dzieje? Za każdą próbą ból przeszywa mi głowe. W końcu bo tylu nieudanych  próbach otworzyłam oczy. Wtedy do mnie dotarło co sie stało. Lekko podniosłam głowe czując silny ból w okolicach szyi i kręgosłupa. Leżałam na łóżku miałam opatrzone rany i pozwiązywane kończyny. Kto to zrobił? Nie pamiętam nic od momentu kiedy dostałam pięścią w twarz. To jest ostatnie co pamiętam. Nagle drzwi sie otworzyły a w nich stanął Harry...Chwila? Harry? Kurwa co on tutaj robi? Co sie dzieje do cholery?
-Co tu robisz?-próbowałam sie podnieść ale nie dałam rady
-Dostałem telefon od Nialla..On nie mógł przyjechać, wiem wszystko co sie stało powiedział mi. Nie wiem jak on  mógł na Ciebie podnieść ręke..-zakmnął drzwi i usiadł na łóżku podając mi herbate i jakieś tabletki-to na ból, nie bój sie połknij będzie lepiej-uśmiechnął sie delikatnie do mnie. Ja chyba czegoś nie rozumiem czemu akurat Niall musiał do niego dzwonić? Czemu oni utrzymują ze sobą kontakt? Nie rozumiem tego co ich łączy..Nie mam zielonego pojęcia. Tyle pytań a ja nie znam odpowiedzi ale nie mam siły aby o tym myśleć. Wypiłam herbate i połknęłam proszki. Chwile leżałam podparta na poduszce ale znowu sie położyłam. Nie wiem dlaczego to zrobił, jaki ma w tym cel? Zakręciło mi sie w głowie i straciłam przytomność. Nie wiem ile byłam nieprzytomna ale Harry nadal siedział obok i nerwowo patrzył w moją strone  trzymając mnie za ręke, o co tutaj chodzi? Wyrwałam dłoń z jego uścisku i podniosłam sie gwałtownie na łóżku.  Lekki ból przeszedł po moim ciele ale nie aż tak mocny jak wtedy.
-Możesz wyjść?-zapytałam sie grzecznie
-Musze sie tobą opiekować dopóki Niall nie przyjedzie, nie mogę Cie stracić z oczu.-odpowiedział mi z małym uśmiechem.
-Jak masz zamiar tutaj zsotać to nie trzymaj mnie za ręke ani za inną część ciała.-odpowiedziałam odsuwając sie od niego. Nie odpowiedział odetchnął głęboko i wyszedł. Czasami sie zastanawiam dlaczego to akurat mnie spotkało, taki los? Nie odpowiedziałam sobie nigdy na to pytanie. Może dlatego, że poprostu nie znałam na nie odpowiedzi i nawet jej nie szukałam. Cieszyłam sie z każdej drobnostki jaka mnie spotkała ale nigdy nie płakałam ani nie bałam sie z powodu Ted`a. Usłyszałam dzownek do drzwi. Poszłam cała obolała i posiniaczona otworzyć drzwi. Stał w nich  mój brat. Chwila..Mój brat?! Co on tu do cholery robi? Przecież miał leżeć w szpitalu.
-Co Ty tu robisz?-zapytałam jąkając sie
-Ted Ci to zrobił?-kiwnęłam potwierdzająco głową- zabije skurwysyna. Bede za jakąs godzine Darylin.-powiedział i wyszedł. Chciałam wybiec i powstrzymać go ale nie miałam na to siły, za bardzo bolało mnie wszystko. Wzięłam broń do ręki i kluczyki, pojechałam za nim. Nie pozwoliłabym aby coś mu sie stało. Dojeżdżając do domu mojego szefa mój brat zamykał drzwi wejściowe. Ruszyłam jak najszybciej mogłam w strone pokoju Ted`a. Bałam sie, że może być za późno, mimo bólu jaki czułam przyśpieszyłam kroku.
Doszłam do drzwi i usłyszałam głośne krzyki. Weszłam akurat w momencie kiedy mój brat wyjął broń i celował prosto w głowe mężczyzny. Skąd on miał broń?! Tego sie dowiem później na razie musze ocalić życie oby dwóch mężczyzn.
----------------------
Kolejny! Jej jak wam sie podoba?;3 Czytasz=Komentujesz :)))

piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 9
-Pani Tanson, pani brat nie może zbyt dużo rozmawiać ponieważ jego organizm nie jest jeszcze do końca sprawny. Jest strasznie osłabiony i stracił bardzo dużo krwi. Musi teraz odpoczywać a jeżeli jego stan zdrowia poprawi sie w ciągu tygodnia będziemy mogli wypisać ze szpitala ale jest jedna przeszkoda. Będzie musiał sie stawiać co tydzień na kontrole dopóki organizm nie wróci do pełnej sprawności-przytaknęłam jedynie głową i usadowiłam sie znowu na krześle obok łóżka.
-Darylin idź do domu, wyśpij sie i zjedz coś. Masz całe czerwone oczy, jesteś zmęczona i zapewne głodna. Idź a ja sie prześpie-ledwo co powiedział a ja ucałowałam jego policzek i ruszyłam w strone domu. Oliwia wzięła mój samochód więc musiałam do niej pojechać autobusem aby go odebrać. Oczywiście nie pozwoliła mi prowadzić więc odwiozła mnie do domu, zrobiła mi kanapki i herbate. Jak zjadłam od razu kazała mi iść spać. Tylko położyłam głowe i oczy mi sie zamknęły, od razu zasnęłam. Obudziłam sie po 5 godzinach całkiem wyspana, poszłam sie wykąpać i umalować. Ubrałam sie w czyste ciuchy i zeszłam na dół. Głód dał o sobie znać dopiero teraz, zrobiłam sobie płatki z mlekiem i zdjałam. Pojechałam od razu do szpitala. Po drodze do sali spotkałam lekarza,  który powiedział mi, ze wyniki brata są idealne i można z nim już normalnie rozmawiać. Poszłam do sali i stanęłam koło łóżka mojego brata. Słodko spał, ciekawe
jak sie czuje i co sie w ogóle stało. Długo nie czekałam aż jego powieki sie uniosa ku górze. Po niecałych 15
minutach patrzył sie na mnie z maałym uśmiechem na twarzy.
-Jak sie czujesz?-zapytałam przysuwając sie bliżej łóżka
-Mogłoby być lepiej-uśmiechnął sie ukazaując rząd białych zębów. Juz zapomniałam jak wygląda kiedy sie uśmiecha. Tęskniłam za nim i to tak cholernie mocno. Cały dzień zleciał nam na rozmowie. Pojechałam do domu, zjadłam kolacje i przypomniałam sobie, że nie wiem gdzie mam telefon więc zaczęłam go szukać. Przypomniałam sobie, że zostawiłam go na szafce w szpitalu. Byłam zbyt  zmęczona aby po niego jechać więc doszłam do wniosku, że jutro go odbiore i poszłam spać. Obudziło mnie silne  walenie w drzwi. Spojrzałam na zegarek 1:30. Kogo o tej godzinie do cholery pojebało? Zeszłam na dół całkowicie
zaspana, otworzyłam drzwi i od razu poczułam pieczący ból na moim lewym policzku. Otworzyłam oczy i spojrzałam w góre. Ted. Wiedziałam, czułam jego zapach.
-Gdzie on kurwa jest?!-krzyknął, wpychając mnie do środka mieszkania i zatrzaskując drzwi.
-Ted o co chodzi?-zapytałam lekko zaskoczona.
-Twój braciszek powiedział, że już dla mnie nie będziesz więcej pracowała. Uznał, że jestem nic nie wart bijąc dziewczyne.-odwrócił sie do mnie i wymierzył mi kolejny cios w policzek.
-Za co kurwa ja dostaje?!-wydarłam sie na niego lecz uzyskałam jedynie kopnięcie w brzuch po którym zwinęłam sie na podłodze z bólu.
-Za to, że kurwa masz dla mnie pracować do końca życia a Twojemu braciszkowi chuj do tego.-odpowiedział i znowu mnie kopnął. Zaczął okładac pięściami całe moje ciało. Po chwili poczułam gorącą ciecz na moim policzku. Ledwo co  słyszałam jego krzyki, ledwo co widziałam jego postać. Powoli zaczynało kręcić mi sie w głowie. Nawet nie miałam telefonu aby do kogoś zadzwonić. On mnie zabije, już
prawie nie odczuwam bólu. Przed oczami zrobiło mi sie czarno i moja głowa opadła na ziemie obezwładniając ciało.
-------------------------
Przepraszam, że taki krótki ale nie mam ostatnio czasu ani humoru..Problemy mnie dobijają ale postaram sie dalej pisać. Dziekuje za ponad 700 wyświetleń, komentarzy nadal jest mało co mnie smuci.:(

piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 8.
Siedziałam wbita w krzesło, nie docierało do mnie to co przed chwilą powiedział mi lekarz.. To nie jest możliwe, to nie jest prawda.
-Mogłabym go zobaczyć?-zapytałam się drżącym i pełnym bólu głosem.
-Oczywiście, zaprowadzę panie-wstał i poprowadził nas na  sale. Leżał śpiąc jak aniołek, podpięty do miliona aparatur, które pozwalają mu się utrzymać przy życiu. Nie wiadomo kiedy się z tego wybudzi, najgorsze jest to że jest możliwość nie wybudzenia go ze śpiączki. Kolejna fala łez zalała moją twarz, usiadłam przy jego łóżku i podciągnęłam jego bezwładną, zimną rękę do swojego  policzka. Oliwia czekała na mnie przed salą. Zaczęłam do niego mówić.
-Braciszku, proszę Cie nie zostawiaj mnie. Wiem, że nie powinnam tak zareagować jak przyjechałeś mnie zobaczyć. Potrzebuje Cie wiem, że mnie słyszysz. Proszę obudź się dla mnie.-powiedziałam ze łzami w oczach. Poczułam uścisk jego dłoni i od razu krzyknęłam po lekarza.
-Doktorze on uścisnął moją dłoń-powiedziałam zaskoczona
-To dobry znak, czyli Cie słyszy. Musisz dużo do niego mówić. Bardzo możliwe, że w przeciągu dwóch tygodni się obudzi.-powiedział pierwszą wiadomość od kilku godzin, która sprawiła, że mały uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam siedząc na krześle. Jak się obudziłam nadal trzymałam w silnym uścisku dłoń mojego brata. Oliwia pojechała do domu, nie chciałam aby siedziała ze mną w szpitalu. Chciałam aby się wyspała i nie martwiła. Cały dzień spędziłam na mówieniu do mojego brata, mimo tego, że nie odpowiadał mi, to wiem, że słyszy. Pod wieczór przyszła pielęgniarka i zmieniła
Louisowi kroplówkę i podłączała jakieś maszyny, a podłączyła inne. Nie miałam pojęcia do czego one służą ale mogłam się domyślić. Siedząc i mówiąc do nieprzytomnego brata zaczęły mi się oczy zamykać. Położyłam głowę na łóżku i zasnęłam. Obudziła mnie pielęgniarka, która przyszła zmienić kolejną kroplówkę. Podniosłam niechętnie głowę, myśląc o tym, że nie jadłam już prawie 2 dni. Nie byłam głodna, nie mam apetytu. Poszłam jedynie po coś do picia i wróciłam na sale ledwo co idąc. Wszystko mnie bolało,
bałam się iść do łazienki i spojrzeć w lustro w jakim jestem stanie. Usiadłam i otworzyłam butelkę a po chwili
jej cała zawartość została pochłonięta przeze mnie.  odłożyłam ją na mały stolik stojący obok łóżka i zaczęłam do niego mówić.
-kocham Cie, nie wyobrażasz sobie jak za Tobą tęskniłam, martwiłam się o Ciebie, nie wiedziałam czy żyjesz, jak sobie radzisz, gdzie pracujesz i gdzie mieszkasz-znowu łzy napłynęły mi do oczu.
-Ja Ciebie też kocham siostrzyczko-usłyszałam jego głos. Cichy i zachrypnięty. Myślałam, że mi się przesłyszało ale jak spojrzałam na jego twarz miał lekko otworzone oczy. Pobiegłam po lekarza a za chwile ten sam mężczyzna pokazał się w sali. Zabrali go na badania i po 30 minutach wrócił na sale. Już całkowicie miał otworzone oczy i spoglądał na mnie wzrokiem pełnym bólu. Pojedyncza łza spłynęła mi po twarzy nie wiedząc czy to ze szczęścia czy ze smutku i tęsknoty. Jak spojrzałam w jego oczy małe iskierki nadziei pojawiły się w jego błękitnych oczach. Nie umiałam wydusić z siebie żadnego słowa. Dopiero po paru minutach głos lekarza wyrwał mnie z przemyśleń.
------------------------------------------------------------

No to mamy kolejny rozdział! Jak sie podobał?;3 Czytasz=komentujesz!

wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 7.
Ważna notka pod rozdziałem!
Jechałyśmy niecałe 15 minut i już z daleka widziałyśmy Wesołe Miasteczko, to tutaj zawsze się da poprawić humor. Oby mi się udało bo nie chce widzieć swojej przyjaciółki załamanej..na dodatek przeze mnie. Po paru chwilach już byłyśmy na kolejce. Jak zwiedziłyśmy wszystkie kolejki doszłyśmy do wniosku aby kupić watę cukrową. Cieszyłam się z tego, że udało mi się wywołać uśmiech na jej twarzy. Jedząc watę całe się ubrudziłyśmy ale nie zwracałyśmy w tym momencie na to uwagi, cieszyłyśmy się chwilą. Wpadłam na pomysł aby iść do budki i strącić wszystkie kręgle. Oczywiście udało mi się za pierwszym razem.  Wybrałam kotka dla Oliwi i jej dałam, uśmiechnęła się  szeroko do mnie i przytuliła. Nigdy nie widziałam jej takiej szczęśliwej. Już było późno więc doszłyśmy do wniosku, że czas wrócić do domu. W drodze jeszcze podjechałyśmy do
sklepu aby zrobić zakupy i wróciłyśmy do domu. Wypakowałyśmy zakupy i usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Odebrała i usłyszałam gruby męski głos.
-Czy z tej strony panna Tanson?-nie miałam pojęcia o co chodzi
-Tak, w czym mogę pomóc?-zapytałam z niepokojem w głosie. Skąd ten człowiek wiedział jak mam na nazwisko?!
-Dzwonie ze szpitala, mam informacje, że przywieźli tutaj pani brata. Miał wypadek samochodowy i przechodzi  w tym momencie ciężką operację.-w tym momencie nie mogłam wydusić z siebie słowa. Mój braciszek? Mój kochany braciszek...-Halo jest tam pani?
-Tak jestem, dziękuje za informacje. W którym szpitalu leży?-spytałam nadal nie wierząc w to co się stało.
-Na Outlet Street, proszę jak najszybciej przyjechać.  Dowidzenia-nawet nie zdążyłam odpowiedzieć a usłyszałam sygnał zakończenia rozmowy. Cała złość na niego minęła w jednej chwili. Martwię się o niego. Mimo tego, że zostawił mnie samą z tymi problemami to kocham go, jest moim bratem... najukochańszym
braciszkiem.
-Oliwia pojedziesz ze mną do szpitala?-stałam jak ktoś kto zobaczył ducha.
-Tak jasne, chodź jedziemy.-złapała mnie za rękę. W takim stanie nie mogłam prowadzić, blondynka
prowadziła a po chwili byłyśmy na miejscu. Wbiegłam jak najszybciej do tego szpitala pytając się na recepcji gdzie jest mój brat.
-W dupie to mam, że jesteś zajęty. Gdzie jest kurwa mój brat?-zaczęłam się wydzierać na cały szpital myśląc, że zaraz coś rozwalę.
-Dar uspokój się proszę chodź, poszukamy go..-złapała mnie blondynka za ramie i pociągnęła w stronę sal.
Po drodze zapytałyśmy się pielęgniarki gdzie jest mój brat. Jednak nadal jest operowany. Nic do mnie nie
docierało, bałam się, że mogę go stracić. Mimo tego, że czułam do niego żal nie chciałam go stracić..Był jedyną osobą z mojej rodziny, która jeszcze żyła. Cała zalana łzami siedziałam na krześle w poczekalni czekając na to aż skończy się operacja. To już trwa tak długo.. Ponad 4 godziny, a ja jestem zmęczona. Nie mogę zasnąć, nie teraz muszę czekać na wiadomość od lekarza. Ten czas dłużył się nie miłosiernie. Powoli traciłam cierpliwość lecz drzwi od sali operacyjnej się otworzyły. Lekarz rozejrzał się chwile i podszedł do nas.
-Pani Tanson?-zapytał z zasmuconą miną. Miałam złe przeczucie, bardzo złe.
-Tak. Jaki jest  stan mojego brata?-zapytałam się tak cicho, że wątpię aby mnie usłyszał.
-Zapraszam do gabinetu tam porozmawiamy-pokazał ruchem ręki aby iść za nim. Szłam przez długi biały korytarz mając najgorsze myśli, nie dałam rady ich odrzucić. Nigdy się tak nie bałam jak w tym momencie. Droga przez szpitalny korytarz dłużyła się niemiłosiernie. W końcu zauważyłam białe drzwi od gabinetu i weszłam do środka. Bałam się tego co mam teraz usłyszeć. Blondynka ścisnęła mi rękę i posłała delikatny uśmiech szepcząc,  że wszystko będzie w porządku. Lecz ja miałam inne  przeczucia a one mnie nigdy nie zawodziły. Usiadłam na krześle a po drugiej stronie usiadł młody lekarz w białym fartuchu. Zmarszczył czoło i wziął głęboki oddech. Już zaczynał mówić lecz pielęgniarka weszła do środka informując, że pacjent jest już na sali.
-------------------------------------
Bardzo mnie smuci to, że nawet głupiej kropki w komentarzu nie umiecie napisać..Nawet nie wiecie jak to motywuje do dalszej pracy. Więc proszę Cię czytasz-komentuj. A co do rozdziału, wiem, że krótki ale zaczyna się szkoła i mam coraz mniej czasu, więc nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział ale sądzę, że będzie w czwartek lub piątek. Miłego wieczoru.:)

sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 6.
Obudziłam się rano strasznie niewyspana. Prawie przez całą noc myślałam co się stało mojej przyjaciółce.
Z takim nastawieniem wstałam z łóżka i poszłam się wykąpać, zjadłam i wyszłam z domu. Jechałam w stronę domu blondynki z najgorszymi myślami co mogło się jej zdarzyć. Weszłam do domu bez pukania po długim oczekiwaniu aż ktoś mi otworzy. O dziwo drzwi był otwarte. Szłam po schodach w stronę drzwi od pokoju Oliwi, które zaraz otworzyły się gwałtownie przy pchnięciu mojej ręki. Blondynka leżała w łóżku cała zapłakana ale chyba spała. Nie chciałam jej budzić poszłam zrobić jej śniadanie i herbatę. Weszłam znowu na górę do jej pokoju ale nadal spała jak dziecko. Jej telefon zawibrował. Odebrałam i wyszła z pokoju.
-Halo?-zamknęłam po cichu drzwi
-Darylin?-męski głos zapytał, już wiedziałam kto to był
-Tom? Co ty chcesz od Oliwi?-uniosłam ton głosu jak znalazłam się w kuchni
-Jej braciszek strasznie się u mnie zadurzył i Oliwia przypadkiem odebrała Twój telefon i podała się za Ciebie. Usłyszała, że masz pobić jej brata a praktycznie zabić go bo zadurzył się na 20.000$.-powiedział jak by jednym  tchem.
-Co kurwa? Ja miałabym to niby zrobić? Zapomnij o mnie, zleć to zadanie komu innemu ale na pewno nie mi. Ja tego nie zrobię, możesz mnie nawet zabić ale ja nie będę  niszczyła życia mojej przyjaciółce i zabijała mojego przyjaciela, którego traktuje jak brata. Jeżeli zbliżysz sie do niego lub do Oliwi zabije Cie tak szybko, że nawet nie będziesz wiedział kiedy. Zapamiętaj to sobie- syknęłam w stronę Tom`a i się rozłączyłam. Jak on mógł to zrobić? Mnie? Oliwi? A przede wszystkim Jason`owi. To mi się nie mieści w głowie. Obiecuje, że jeżeli jemu albo jej coś się stanie to zamkne go w piwnicy i będę torturowała do końca jego życia. Usłyszałam za sobą cichy oddech odwróciłam się i zobaczyłam blondynkę z podkrążonymi oczami i czerwonymi spojówkami od płaczu. Nigdy jej w takim stanie nie widziałam.
-Nie zabijesz go prawda?-cicho powiedziała drżącym głosem
-Nie. Wiesz dobrze, że za niego oddałabym własne życie- przytuliłam ją ręką i zaprowadziłam do kuchni aby zjadła śniadanie i wypiła herbatę. Musiałam wmusić jej jedzenie bo nie chciała zjeść. Nie mogłam patrzeć jak moja przyjaciółka przez moją własną prace załamuje się. Musiałam coś z tym zrobić i wpadłam na genialny pomysł.
-Ubieraj się i za 15 minut będę u Ciebie. A teraz zmykam do siebie się ubrać i przygotować-pocałowałam ją
w policzek i wyszłam z jej domu wsiadając od razu do auta. Jechałam szybko do domu aby się przygotować już prawie podjeżdżałam pod swój podjazd ale jakieś czarne auto mi go zablokowało. Zaparkowałam na ulicy i od razu otworzyłam schowek i wyciągnęłam z niej czarną broń. Sprawdziłam czy są naboje,wyskoczyłam z auta i ruszyłam w stronę domu. Drzwi był uchylone więc od razu wiedziałam,
że coś jest nie tak. Otworzyłam powoli drzwi i weszłam do środka trzymając broń przed sobą. Wszystkie pokoje na dole sprawdziłam, została mi góra. Zastanawiało mnie tylko kto i co a szczególnie po co chodzi mi po domu jak gdyby nigdy nic. Weszłam  na piętro i od razu usłyszała  kroki w moim pokoju. Podeszłam i otworzyłam drzwi. Znowu on. Znowu mój brat, tylko czemu on mi grzebie w szafkach?
-czego tutaj szukasz?-praktycznie krzyknęłam do niego
-Czegoś aby się o Tobie dowiedzieć. Tyle Cie nie widziałem, bałem się o Ciebie-uśmiechnął się do mnie ale zaraz  uśmieszek z twarzy mu znikł jak zobaczył rzecz, którą trzymam w ręce.-Boże, pracujesz dla niego?
-Tak a wiesz dlaczego? Bo cholerny samolubie zostawiłeś mnie samą z mamą, która nie umiała sobie ze wszystkim poradzić. To Ty miałeś dla niego pracować a nie ja. To przez Ciebie siedzę w tym gównie. To ja byłam wiele razy skulona w kącie cała pobita, cała we krwi a powinieneś to być Ty!-krzyknęła  do niego i łzy pojawiły mi się w oczach-A teraz możesz stąd wypieprzać bo nie chce Cie znać!-wypchnęłam go za drzwi.  Uspokoiłam się, przebrałam złapałam swoją torebkę pakując w nią portfel i zamknęłam za sobą drzwi upewniając się czy zamknęłam je na klucz. Włączyłam silnik i pojechałam do Oliwi. Zatrąbiłam a zaraz blondynka wyszła z domu, ubrana w śliczną sukienkę i trampki.
-------------------
No to już rozdział 6, eh jak to szybko leci. A wy nadal nie komentujecie. Może mały szantażyk? 5 komentarzy następny rozdział!:)

środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 5.
-Chcę z wami porozmawiać. Usiądźcie.-pokazał na dwa krzesełka stojące na przeciwko jego biurka.- Więc zacznijmy od tego, że macie jedną odpowiedź do wyboru. Przechodzicie do mnie do gangu i zostawiamy waszych bliskich w spokoju albo zostajecie w swoim gangu i wasi bliscy giną razem z wami. Co wybieracie?-uśmiechnął się głupkowato pod nosem
-Wolałabym zginąć niż być w Twoim gangu śmieciu-Niall powiedział i splunął. Coraz bardziej ten chłopak mnie zadziwia. Jak z takiego miłego chłopaka w tak krótkim czasie może stać się aż tak agresywny i odważny?
-Ty już wybrałeś, teraz pora na Ciebie Darylin-jak  wypowiedział moje imię przeszły mnie dreszcze.
Już wiedziałam co zrobię. Złapałam się za tylną część spodni i wyciągnęłam zwinnym ruchem pistolet celując
we wroga.
-Ja nie zginę ale Ty skurwielu za to tak-uśmiechnęłam się do niego i już miałam nacisnąć spust kiedy ktoś mnie odepchnął. Spojrzałam w tym kierunku a tam stał chłopak, którego spotkałam w centrum. Ten sam chytry uśmieszek.
-Złaź mi z drogi i się nie wpierdalaj w nie swoje sprawy- odepchnęłam go i strzeliłam. Nigdy w tym dobra nie byłam ale trafiłam prosto w klatkę piersiową lecz jednak go nie zabiłam. Podeszłam do niego zwycięskim krokiem i szepnęłam do ucha.
-Teraz ja mam dla Ciebie propozycje i możesz wybrać tylko jedną odpowiedź do wyboru. Zostawiasz nas w spokoju i nikt nie ucierpi z Twoich bliskich albo nie zostawiasz i giniesz wraz z osobami z Twojego gangu właśnie w tej  chwili. Co wybierasz?-powiedziałam mu pewnym głosem
-Dam..dam..wa..wam...s.spokój..tylko..mnie..nie..zabijaj- jąkał się nie miłosiernie.
-I o taką opowiedz mi właśnie chodziło-odeszłam uśmiechnięta jak nigdy wcześniej złapałam za przedramię blondyna i pociągnęłam za sobą.
-Czemu go nie zabiłaś?!-wydarł się na mnie jak już wyszliśmy z domu.
-A Ty mądralo chciałbyś mieć człowieka na sumieniu, którego znasz odkąd pamiętasz?-walnęłam go w ramie.
-Nie co nie zmienia faktu, że to nasz wróg-opowiedział wsiadając do auta trzaskając drzwiami. Wsiadłam do środka i ruszyłam  z piskiem opon. Nie mogłam pohamować gniewu. Może on miał racje? Może powinnam go zabić? Nie Dar co Ty mówisz. Uspokój się, nigdy nikogo nie zabijesz. Wysadziłam niebieskookiego pod jego domem i ruszyłam w stronę swojego aby wyszykować się na imprezę. Ubrana po
40 minutach wyszłam z domu i pojechałam pod podany adres przez moja przyjaciółke. Jak tylko weszłam do środka to poczułam odór alkoholu, papierosów i zioła. Znałam te zapachy bardzo dobrze jak nikt inny. W tłumie odnalazłam  Oliwie w tłumie. Od razu ruszyłyśmy po puszki a alkoholem i zaczęłyśmy szaleć jak zawsze. Po skończonych tańcach oliw musiała iść do toalety a ja ruszyłam po kolejne piwa. W drodze ktoś złapał mnie za rękę odwrócił i mocno wpił się w moje usta. Oderwałam się jednym ruchem i  spojrzałam kto to był. Harry. Słynny Harry Styles z gangu mojego i Ted`a wroga. Zajebiście jeszcze jego mi tu brakowało.
Chciałam się odwrócić ale złapał mnie znowu za rękę.
-Nigdzie nie pójdziesz teraz jesteś cała moja-oblizał usta
-Chyba Cie pojebało chłopczyku-wycedziłam i wyrwałam się z uścisku i ruszyłam w stronę baru szukając wzrokiem blondynki. Jednak jej nigdzie nie było więc poszłam do łazienki  zobaczyć co się z nią stało. Weszłam i widok, który we  mnie uderzył był okropny. Moja przyjaciółka leżała a raczej opierała się o zarzygany kibel ledwo co kontaktując. Jak ona mogła się tak upić? Czasami nie potrafię jej  zrozumieć. Odwiozłam ją i wróciłam do siebie. Zastanawiałam się nad tym co jej się stało. Przecież ona nigdy się tak
nie upijała bez powodu..Coś musiało się stać, czułam to.
----------------
No to mamy kolejny trochę krótki ale  nie miałam czasu. Jak wam minął sylwester?:)