piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 8.
Siedziałam wbita w krzesło, nie docierało do mnie to co przed chwilą powiedział mi lekarz.. To nie jest możliwe, to nie jest prawda.
-Mogłabym go zobaczyć?-zapytałam się drżącym i pełnym bólu głosem.
-Oczywiście, zaprowadzę panie-wstał i poprowadził nas na  sale. Leżał śpiąc jak aniołek, podpięty do miliona aparatur, które pozwalają mu się utrzymać przy życiu. Nie wiadomo kiedy się z tego wybudzi, najgorsze jest to że jest możliwość nie wybudzenia go ze śpiączki. Kolejna fala łez zalała moją twarz, usiadłam przy jego łóżku i podciągnęłam jego bezwładną, zimną rękę do swojego  policzka. Oliwia czekała na mnie przed salą. Zaczęłam do niego mówić.
-Braciszku, proszę Cie nie zostawiaj mnie. Wiem, że nie powinnam tak zareagować jak przyjechałeś mnie zobaczyć. Potrzebuje Cie wiem, że mnie słyszysz. Proszę obudź się dla mnie.-powiedziałam ze łzami w oczach. Poczułam uścisk jego dłoni i od razu krzyknęłam po lekarza.
-Doktorze on uścisnął moją dłoń-powiedziałam zaskoczona
-To dobry znak, czyli Cie słyszy. Musisz dużo do niego mówić. Bardzo możliwe, że w przeciągu dwóch tygodni się obudzi.-powiedział pierwszą wiadomość od kilku godzin, która sprawiła, że mały uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam siedząc na krześle. Jak się obudziłam nadal trzymałam w silnym uścisku dłoń mojego brata. Oliwia pojechała do domu, nie chciałam aby siedziała ze mną w szpitalu. Chciałam aby się wyspała i nie martwiła. Cały dzień spędziłam na mówieniu do mojego brata, mimo tego, że nie odpowiadał mi, to wiem, że słyszy. Pod wieczór przyszła pielęgniarka i zmieniła
Louisowi kroplówkę i podłączała jakieś maszyny, a podłączyła inne. Nie miałam pojęcia do czego one służą ale mogłam się domyślić. Siedząc i mówiąc do nieprzytomnego brata zaczęły mi się oczy zamykać. Położyłam głowę na łóżku i zasnęłam. Obudziła mnie pielęgniarka, która przyszła zmienić kolejną kroplówkę. Podniosłam niechętnie głowę, myśląc o tym, że nie jadłam już prawie 2 dni. Nie byłam głodna, nie mam apetytu. Poszłam jedynie po coś do picia i wróciłam na sale ledwo co idąc. Wszystko mnie bolało,
bałam się iść do łazienki i spojrzeć w lustro w jakim jestem stanie. Usiadłam i otworzyłam butelkę a po chwili
jej cała zawartość została pochłonięta przeze mnie.  odłożyłam ją na mały stolik stojący obok łóżka i zaczęłam do niego mówić.
-kocham Cie, nie wyobrażasz sobie jak za Tobą tęskniłam, martwiłam się o Ciebie, nie wiedziałam czy żyjesz, jak sobie radzisz, gdzie pracujesz i gdzie mieszkasz-znowu łzy napłynęły mi do oczu.
-Ja Ciebie też kocham siostrzyczko-usłyszałam jego głos. Cichy i zachrypnięty. Myślałam, że mi się przesłyszało ale jak spojrzałam na jego twarz miał lekko otworzone oczy. Pobiegłam po lekarza a za chwile ten sam mężczyzna pokazał się w sali. Zabrali go na badania i po 30 minutach wrócił na sale. Już całkowicie miał otworzone oczy i spoglądał na mnie wzrokiem pełnym bólu. Pojedyncza łza spłynęła mi po twarzy nie wiedząc czy to ze szczęścia czy ze smutku i tęsknoty. Jak spojrzałam w jego oczy małe iskierki nadziei pojawiły się w jego błękitnych oczach. Nie umiałam wydusić z siebie żadnego słowa. Dopiero po paru minutach głos lekarza wyrwał mnie z przemyśleń.
------------------------------------------------------------

No to mamy kolejny rozdział! Jak sie podobał?;3 Czytasz=komentujesz!

1 komentarz:

  1. Zarąbiste ... kuźwa.... kiedy nowy rozdział :)) <3 :***

    OdpowiedzUsuń