wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 11. Scream.
-Koniec tego! Louis do samochodu! Raz!-krzyknęłam do mojego brata, który nie ruszył się z miejsca.
Zauważyłam tylko lekki ironiczny uśmiech na buzi Ted`a i palec, który zaciskał na spuście. Zdążyłam tylko dobiec i odepchnąć brata a sama zostałam postrzelona. Kurwa.Na szczęście dostałam tylko w ramie. Usłyszałam kroki i po chwili pojawił się Niall z wymalowanym szokiem na twarzy. Od razu do mnie podbiegł i podniósł mnie z ziemi. Syknęłam z bólu i spojrzałam gniewnie na Ted`a. Niall postawił mnie i powiedział Lou aby mnie pilnował a sam zaczął krzyczeć na mojego szefa za to co mi zrobił. Przypomniała mi się, że mam broń w ręce. Podniosłam ją na wysokość klatki piersiowej Ted`a, już naciskałam
spust ale ktoś wyrwał mi broń. Zauważyłam burze loków i od razu wiedziałam, że jest to Harry. Chwila Harry w domu wroga? Co jest grane do cholery?
-Co ty tu robisz? Co się dzieje do cholery czy ja śnie?- krzyknęłam a wszystkie oczy spojrzały na mnie.
-Dar wszystko Ci wyjaśnię w domu-powiedział Niall biorąc mnie na ręce i wsadzając do samochodu. Odjechał i za nami jechał mój brat z Harrym. Czego mam się spodziewać to nie wiem ale na pewno zabije Ted`a przy najbliższej okazji. Obiecuje to sobie i każdemu. Nie odpuszczę mu tego,  że chciał zabić mojego brata. Mój braciszek też oberwie za to, że tam pojechał i naraził się na takie  niebezpieczeństwo. Jak on mógł być taki głupi? Przecież nie dał by sobie rady z Ted`em. Nie wiem jak można być tak lekkomyślnym, aby narazić swoje życie. Podjechaliśmy pod mój dom i oczywiście musiał mnie Niall zanieść bo nie dał mi iść samej. Posadził mnie na łóżku i kazałam mu  przynieść apteczkę. Dobrze, że znam się trochę na medycynie.
Nie sądziłam, że kiedyś mi się to przyda. Położył apteczkę i podawał mi to o co go prosiłam. Musiałam pierw rozciąć rękaw bluzy aby się dostać do rany. Oczyściłam ją i powoli wyjęłam nabój pensetą, odłożyłam go na mały talerzyk i znowu zdezynfekowałam ranę. Zawiązałam bandażem rękę i  wszystko było gotowe. Blondyn poszedł odnieść apteczkę a po chwili wrócił z moim bratem i Harrym. Usiedli na przeciwko mnie i już się bałam co mam usłyszeć. Niestety przerwał dzwonek jak Niall miał już mówić. Podeszłam do
drzwi i spokojnie je otworzyłam. Policja. Kurwa jeszcze ich tu brakowało.
-W czym mogę pomóc?-zapytałam się zrównoważonym i miłym tonem.
-Dostaliśmy zawiadomienie, że została pani postrzelona. Czy to prawda?-spojrzał się na mnie.
-A czy widać abym miała gdzieś widoczną ranę postrzałową?- zapytałam się z uśmiechem na twarzy.
-No nie widać ale musieliśmy to sprawdzić. Możemy rozejrzeć się po domu?-nie, nie i nie.
-Tak, oczywiście proszę-odsunęłam się od drzwi i  wpuściłam do środka funkcjonariuszy. Modliłam się tylko o to aby wszystkie bronie były schowane. Na szczęście nic nie znaleźli. Przeprosili i wyszli z domu. Wyglądałam przez okno czekając jak odjadą. Stali jeszcze przed domem z jakieś 15 minut po czym odjechali. Kto mógł ich zawiadomić? Może sam Ted? Albo inna postronna osoba? Tego się raczej
nigdy nie dowiem ale dziękuje bogu za to, że miałam na sobie sweterek i nie było widać owiniętej ręki bandażem. Usiadłam naprzeciwko chłopaków i kazałam im mówić.
-Wiesz Dar, to jest skomplikowane bo Ted nie powiedział Ci całej prawdy o mnie..-zaczął a ja już nerwowo stukałam palcami o swoje kolano-Bo wiesz...tak na prawdę moi rodzice żyją...
-Co?!-krzyknęłam i podskoczyłam jak oparzona.
-Spokojnie, usiądź i posłuchaj.-usadowiłam się na miejscu, w którym przed chwilą siedziałam i lekko się uspokoiłam czekając na wyjaśnienia.
-Bo wiesz..Ja i Harry jesteśmy....
---------------------------------
No to się narobiło ahahha;3 Przepraszam, że tak długo nie pisałam ale kompletnie  nie miałam czasu. Miałam pewne osobiste problemy, z którymi musiałam się uporać. Jak widać  jestem czyli sobie poradziłam. Mam nadzieje, że wam się spodoba;3

1 komentarz:

  1. fewsdgyhjnfkdihsghy
    Kim są! Kim oni dla siebie są!
    Jezu w takim momencie!
    Normalnie jak reklama na najlepszym momencie! haha xD
    Czekam na next -Ewa ;) xx

    OdpowiedzUsuń